“Wysłannik śmierci”, Mariusz Leszczyński

RECENZJA PATRONACKA

Ktoś porywa, przetrzymuje i morduje kobiety i dziewczynki. Jedną z porwanych jest córka komisarza Bernarda Grondery.

Mężczyzna, wraz z pomocą prowadzącej śledztwo Emilią Pierzchałą, postanawia rozprawić się z tym zwyrodnialcem. Grondera jest naprawdę mocno w**rwiony i stawia wszystko na jedną kartę. Jest w stanie nawet poświęcić swoje życie, karierę i zdrowie. Z kolei Pierzchała jest policjantką ze świetną intuicją, a nawet potrafi postawić Gronderę do pionu i pomóc mu w tarapatach, w które się wplątuje.

Autor, jak zwykle w wątek wartkiego śledztwa wplótł umiejętnie warstwę obyczajową. Postać Bernarda Grondery jest bardzo wyrazista, nie jest pozbawiona wad (uzależnienie od narkotyków), a niekiedy potrafi zirytować swoją porywczością. Nie zawsze takie akcje działają na jego korzyść, ale nasz bohater nie bardzo się tym przejmuje. Ma wyznaczony cel i działa z ogromną determinacją, nie cofając się przed niczym i nikim. Porwanie córki spowodowało, że praktycznie w jeden dzień zawalił się jego cały poukładany świat i stracił wszystko. Obecnie myśli komisarza są obsesyjnie zajęte celem – ujęciem porywacza. Całe jego życie kręci się wokół tej sprawy.


Nie można tu narzekać na nudę czy brak wrażeń. Dzieje się naprawdę dużo i co chwila autor serwuje nam jakiś plot twist. W momencie, kiedy byłam już pewna, kto stoi za wszystkimi zbrodniami, nagle okazywało się, że jest zupełnie inaczej. „Wysłannik śmierci” to mocny i brutalny kryminał. Mariusz Leszczyński nie bierze jeńców i nie patyczkuje się z czytelnikiem. To kolejna powieść w dorobku autora, w której widać jego fascynację obnażaniem tematu ludzkiego zła i śmierci. Zawsze mogę liczyć na tego autora, dlatego z przyjemnością podjęłam się patronatu jego najnowszej powieści.
Dodam jeszcze, że Autorowi przeważnie udaje się przemycić w fabule chociażby jeden fragment dotyczący miłości do psów. A mnie, jako fanatyczną psiarę, oczywiście to bardzo wzrusza.


Polecam ten kryminał wszystkim lubiącym naprawdę mocne wrażenia. Jestem pewna, że będziecie go czytać z wypiekami na twarzy i trudno wam się będzie od niego oderwać.

autorka: Magda Dogan, @madam.elatte

korekta: poprawna.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *