Agata Bizuk – o wyzwaniach w pracy autora i pożegnaniu z serią „Na zielonej 13”
Natalia Lizurej – Niedawno była premiera ostatniego czwartego tomu cyklu „Na zielonej 13”– „Pożegnanie z Zieloną”. Serii, którą czytelnicy pokochali. Jak czuje się Pani jako autorka, kończąc przygodę z „Zieloną”?
Agata Bizuk – Dziwnie. Bardzo zżyłam się z moimi bohaterami i sama ich polubiłam, więc bardzo trudno mi się z nimi rozstawać. „Zielona 13” jest takim zwierciadłem naszych społecznych przywar, ale też naszych radości i smutków. Naszych porażek i zwycięstw. To historia o nas, dlatego jest mi tak bliska. Poza tym umieściłam moich bohaterów w miejscu, które doskonale znam, można powiedzieć, od podszewki i tym samym stali się dla mnie prawie jak sąsiedzi. Zdecydowanie będzie mi ich brakować.
N.L. – Napisanie której książki było dla Pani największym wyzwaniem?
A.B. – Najtrudniejsza była dla mnie „Figurka z porcelany”. To trudna i wymagająca książka, bo porusza trudny temat przemocy domowej i konsekwencji z niej wynikających. Komuś, kto wychowywał się w zdrowym w relacje domu, ciężko zrozumieć Igę i zaakceptować jej decyzje. Niestety ludzie, którzy dorastali w środowisku przemocowym, inaczej odbierają świat i inaczej rozumieją jego mechanizmy. I przede wszystkim mają problemy z pokochaniem samych siebie. Wytłumaczenie tych wszystkich mechanizmów w taki sposób, żeby były czytelne nie tylko dla tych, którzy doświadczyli przemocy domowej, jest niezwykle trudne.
N.L. – Skąd czerpie Pani inspiracje na kreowanie bohaterów i historie przez Panią opowiedziane?
A.B. – Życie jest największą inspiracją do pisania. Bardzo lubię obserwować ludzi. Kiedyś, zanim jeszcze zaczęłam pisać książki, prowadziłam notes, w którym zapisywałam swoje myśli na temat innych osób. Taką miałam zabawę. Zawsze, kiedy jechałam pociągiem, przyglądałam się moim współpasażerom i wymyślałam, kim mogą być. A potem zapisywałam to wszystko, tworząc swoje wymyślone społeczeństwo. Oczywiście moje wyobrażenia na temat tych ludzi mogły zupełnie nie pokrywać się z rzeczywistością, ale fajnie było myśleć, że mam moc zaglądania ludziom prosto w dusze. A ponieważ pociągami jeździłam bardzo często, bo moja mama pracowała na kolei, to mój zeszyt był całkiem pokaźnych rozmiarów. I od tamtych czasów tak mi zostało to obserwowanie innych i czerpanie z ich żyć, bez względu na to, czy są realne, czy tylko przeze mnie wymyślone.
N.L. – Co według Pani jest najtrudniejsze w pracy pisarza?
A.B. – Najtrudniejszy jest zdecydowanie tzw. research. Za każdym razem poświęcam mu najwięcej czasu i jak najwierniej do rzeczywistości staram się stworzyć warunki dla moich bohaterów. Przy tym bardzo czepiam się szczegółów i jeśli nie jestem czegoś pewna, to sprawdzam to w różnych źródłach. To żmudna praca, ale bardzo potrzebna, żeby potem czytelnik miał komfort czytania moich historii i poczucie, że są wiarygodne.
N.L. – Czy oddaje się Pani jakimś innym pasjom, oprócz pisania książek?
A.B. – Nie bardzo mam czas na jakiekolwiek inne pasje. Pracuję zawodowo i na pełen etat, a do tego mam rodzinę, więc tego czasu mam naprawdę mało. Czasem uda mi się coś przeczytać, czasem gdzieś wyjść, ale na ogół moje życie polega na ciągłym biegu.
N.L. – Z której powieści jest Pani najbardziej dumna?
A.B. – Ze wszystkich. Może to brzmi dość odważnie, ale każda moja książka jest dla mnie ważna. Tylko ja wiem, ile czasu i wysiłku wkładam w napisanie każdej książki i każda jest tak naprawdę takim moim „dzieckiem”, które wypuszczam w świat. Wszystkie są ważne, wartościowe i z każdej z osobna jestem bardzo dumna.
N.L. – Więcej czasu poświęca Pani na czytanie czy pisanie?
A.B. – Zdecydowanie na pisanie. Nie mam zbyt wiele czasu, więc najczęściej muszę wybierać. Poza tym, kiedy piszę, całkowicie wpadam w tę swoją historię i nie potrafię się już skupić na czytaniu. Dlatego czytam pomiędzy pisaniem kolejnych książek, a takie momenty niestety zdarzają się coraz rzadziej. Taka jest niestety cena bycia po drugiej stronie książki.
N.L. – W związku z premierą „Pożegnania z Zieloną” i zakończeniem cyklu ma Pani już pomysł na nową serię? Może Pani coś zdradzić?
A.B. – Już chyba tradycyjnie nie zdradzam swoich planów. I wcale nie dlatego, że jestem przesądna, ale po prostu lubię tę chwilę niepewności, kiedy pokazuję moim czytelnikom swój kolejny pomysł. Sama uwielbiam niespodzianki, więc rozumiem, że moi czytelnicy też muszą. 😉 A tak całkiem poważnie, lubię się chwalić czymś, co już mam, bo, jak wiadomo, plany bywają różne, a potem i tak potrafią się diametralnie zmienić. Więc na razie jeszcze zapraszam wszystkich na moją Zieloną.
N.L. – Dziękuję bardzo za wywiad i poświęcony czas.
A.B. – Dziękuję bardzo 😊