Zuzanna Arczyńska – autorka niebojącą się trudnych tematów
Natalia Lizurej – Już za parę dni premiera Pani najnowszej powieści „Blizna w kształcie koniczyny”. Mogłaby Pani przybliżyć czytelnikom, o czym jest książka i co w niej znajdą?
Zuzanna Arczyńska – “Blizna w kształcie koniczyny” to opowieść o ludziach, którzy wyjeżdżają do pracy za granicę, bo w ich zawodzie w Polsce nie da się zarobić na godne życie. Opiekun medyczny to dość specyficzna profesja. Łączy w sobie podstawową opiekę pielęgniarską, ale często też rolę gosposi, kierowcy, powiernika i “załatwiacza” wszelkich spraw. W zależności od stanu podopiecznego wymagania stale się zmieniają. To samo dzieje się z ludźmi, którzy potrzebują codziennej opieki. Są oni w ogromnym stopniu uzależnieni od swoich pracowników. Historia z tej książki opowiada o parze opiekunów i pielęgniarce, którzy pracują dla jednej konkretnej rodziny. Pewnego dnia w czasie, gdy oni mają poobiednią przerwę, w domu dochodzi do napadu. Niby ginie niewiele, ale rozsypuje się worek z tajemnicami, co pozwoli nam zupełnie inaczej spojrzeć na bohaterów powieści.
N.L. – Czy oprócz pisania, lubi Pani czytać książki? Jeśli tak to jakie gatunki?
Z.A: Czytam nałogowo. Co roku podchodzę do wyzwania, że przeczytam 52 książki w roku i w czerwcu mogę już przestać liczyć, bo osiągnęłam wymagany pułap. Chętnie czytam sensacje, thrillery, kryminały i obyczaje, a moim dość nowym odkryciem jest wspaniała i rewelacyjna polska fantastyka. Lubię też poezje i reportaże.
N.L. – Napisanie której książki było dla Pani największym wyzwaniem?
Z.A. – Nie traktuje pisania jako wyzwania, więc nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, ale lubię, gdy pisana powieść zmusza mnie do nauki. Zawsze zarzekałam się, że nigdy nie napiszę niczego o wojnie, bo nie wierzyłam, że jakikolwiek research pozwoli mi pisać o tym swobodnie, a jednak “Blizna w kształcie koniczyny” bardzo mnie do tego zmotywowała i to była ciekawa praca.
N.L. – Skąd czerpie Pani inspiracje na nowe historie?
Z.A. – Z życia, z pracy, a nawet ze snów. Pomysły bywają nawet w zasłyszanych w kolejce do kasy w supermarkecie codziennych rozmowach przypadkowych ludzi. Opowieść musi jednak toczyć się własnym rytmem, więc mam zbiór pomysłów w komputerze, takich, które zapisuję, by nie zapomnieć, i sięgam tam zawsze, gdy mi czegoś brakuje.
N.L. – Pisze Pani kryminały, sensacje, thrillery, ale i literaturę obyczajową i romanse. W którym z tych gatunków odnajduje się Pani najbardziej?
Z.A. – Najlepiej czuję się w historiach obyczajowych, ale sprawia mi dodatkową przyjemność, jeśli mogę dołożyć do nich dodatkowy wątek, na przykład kryminalny, albo erotyczny. Nie lubię się nudzić, czytając i właśnie dlatego staram się, żeby mój czytelnik czuł się zadbany, gdy dostaje do rąk coś, co napisałam. Ważne jest dla mnie także to, żeby historie, które próbuję opowiedzieć, nie były “czytadełkami” o których zapomina się po przeczytaniu. Sięgam po rzeczy trudne, wstrząsające, po realne problemy. To normalne, że zwykli ludzie stają często przed problemami, które przerastają ich w sposób dla nich niewyobrażalny, a ponieważ nie znoszę bezsilności, uważam, że warto pokazywać, jak można w nią walczyć.
N.L. – Co spowodowało, że została Pani pisarką?
Z.A. – Brak satysfakcji finansowej. Brzmi to dziwnie, ale takie są fakty. Kiedy urodziłam córkę, okazało się, że zamiast wypłaty mam na utrzymanie nas obu 400 złotych miesięcznie, a to było mniej niż połowa wynagrodzenia. To historia sprzed 18 lat. Wtedy tyle wynosił wychowawczy. Zaczęłam pisać, by mieć z czego żyć, bo nie miałam świadomości, jak wyglądają zarobki początkujących pisarzy.
N.L. – Jak wygląda Pani przykładowy dzień podczas pisania książki?
Z.A. – Raczej nie piszę książek w dzień. Nie mam na to czasu. Pracuję. Zwykle, dopiero kiedy zamknę wszystkie domowe i zawodowe tematy, mogę usiąść w pościelonym już łóżku i spędzić kilka chwil z klawiaturę, nim poczuję, że nie mam mocy i muszę spać.
N.L. – W październiku ma odbyć się premiera Pani najnowszej książki, jednak czy szykuje już Pani coś nowego dla czytelników? Może Pani coś zdradzić?
Z.A. – Bardzo chętnie zdradziłabym kilka sekretów, ale muszę poczekać na decyzje wydawcy. Obiecuję, że będę się chwaliła bezzwłocznie, gdy tylko dostanę zielone światło. Być może już na targach padną jakieś wiążące obietnice. Tymczasem założyłam sobie konto na Wattpadzie i planuję porozpieszczać trochę swoich czytelników.