„Schizofrenicy są jak potłuczona filiżanka” – wywiad z Anną Kasiuk o najnowszej książce
Anna Kasiuk znana z takich pozycji jak „Ciebie szukam”, „Piąte – nie zabijaj”, „I będę cię kochać aż do śmierci” napisała książkę poruszającą trudny temat schizofrenii. Autorka znana jest z nieomijania poważnych treści. „Potłuczona filiżanka” to opowieść o codziennym życiu z chorobą, także z perspektywy bliskich głównej bohaterki.
„Położyłam się obok ostrożnie, nie chcąc go budzić. Zwrócona twarzą w kierunku okna zamknęłam oczy. Wtedy natychmiast ujrzałam twarz […]. Jego spokój i cierpliwość, z jakimi słuchał o moim rozsypanym jak potłuczona filiżanka życiu. Postanowiłam wytrwać tak do rana”.
(Fragment książki „Potłuczona filiżanka” Anny Kasiuk).
Skąd wziął się pomysł na fabułę i ile czasu zajęło Pani napisanie powieści?
Pomysł na napisanie tej książki nie pojawił się znikąd. Od kilku już lat moja córka zmaga się z depresją. To właśnie jej dedykuję książkę. I choć schizofrenia nie jest depresją, to od zdiagnozowania choroby u mojej córki, bardzo wiele zmieniło się w naszym życiu. Piszę w naszym, bo całą rodziną musieliśmy przewartościować nasze priorytety, by być, zawsze gotowym pomóc. Choć moja córeczka radzi sobie coraz lepiej, wyprowadziła się nawet do Krakowa, o czym marzyła od zawsze, nic nie wygląda już tak, jak przed diagnozą. Samo napisanie książki również zajęło mi dużo czasu. A to ze względu na proces zbierania niezbędnych materiałów. Własne doświadczenia stały się zapalnikiem, brakowało mi merytoryki. A zdobycie wiedzy i zebranie materiałów okazało się czasochłonne. Odwiedzałam Środowiskowy Dom Samopomocy w Łubcu, gdzie rezydują borykający się również z tą chorobą, rozmawiałam z psycholożką, a także poznałam mamę dziewczyny, która walkę z chorobą przegrała. Udało mi się zebrać materiały i wiedzę. Zabrałam się za pisanie, jednak i to nie było proste. Ogrom emocji i wspomnień, jakimi podzieliła się ze mną mama zmarłej, okazał się przytłaczający. Na kilka długich tygodni musiałam odłożyć pisanie książki. Nie byłam w stanie podejść do procesu z dystansem. Sama jestem mamą, walka z chorobą to często wielka niewiadoma, z tym nie mogłam się oswoić.
Czy któryś z bohaterów jest Pani szczególnie bliski?
Zanim odpowiem na to pytanie, muszę wyznać, że w „Potłuczonej filiżance” każda sentencja jest istotna. Książka pełna jest metafor i mylnych tropów, bo tak właśnie wygląda życie schizofrenika i ludzi z jego najbliższego otoczenia. Obawiam się, że tu nie można mówić o ulubionych bohaterach, bo każdy z nich dźwiga ogromny ciężar i odpowiedzialność. Dlatego też każdą z postaci darzę sentymentem. Pamiętajmy, że zanim wyrazimy opinię na czyjś temat, warto zastanowić się nad powodami dokonywanych przez tę osobę wyborów.
Dlaczego schizofrenia stała się głównym tematem Pani najnowszej powieści?
Wspomniałam już w tym wywiadzie, że myślą przewodnią była choroba mojej córki. Jednak doświadczenie pisarskie podpowiadało, że powinnam sięgnąć głębiej. O depresji mówimy więcej, widzimy ją w mediach. Ludzie coraz częściej przyznają się do towarzyszenia ich życiu depresji. Schizofrenia natomiast pozostaje wciąż w cieniu. Tej choroby nie widać tak długo, póki objawy nie nabierają natężenia. A jednak ona istnieje i dotyka niemal 50 mln ludzi na świecie, z czego 400 tys. w Polsce. Dlatego zdecydowałam się napisać książkę o schizofrenii.
Książka składa się z kilku punktów widzenia (głównej bohaterki, matki, ojca, psychiatry, kolegi ze studiów), jednak na prowadzenie wysuwa się zdecydowanie relacja matki z córką. Skąd pomysł na prowadzenie kilku perspektyw jednocześnie?
W związku z poruszanym w książce tematem choroby zależało mi na przedstawieniu jej z punktu widzenia ludzi z najbliższego otoczenia mojej bohaterki, a więc tych, którzy doświadczają jej każdego dnia. Chciałam w ten sposób pokazać, jak ważną rolę w życiu chorego odgrywa stabilizacja i umożliwienie mu normalnego życia. Udzielenie głosu każdemu z bohaterów wydało mi się idealnym rozwiązaniem dla przybliżenia czytelnikom problemu schizofrenii, biorąc pod uwagę fakt, że jej objawy wciąż kojarzą się z socjopatią i zagrożeniem ze strony ludzi dotkniętych chorobą. Schizofrenii nie należy się bać. Dotknięci nią potrafią normalnie żyć, budować relacje i karierę zawodową.
Czy sam proces twórczy i pisanie „Potłuczonej filiżanki” było trudne?
Proces twórczy podzieliłam na dwa etapy. Pierwszy polegał na zebraniu wszystkich potrzebnych materiałów i wiedzy. Ten był przyjemny, bo odkrywczy. Poznałam wielu interesujących ludzi, dużo się dowiedziałam i mogłam tę wiedzę wykorzystać w naszych prywatnych zmaganiach. Schody zaczęły się, kiedy stanęłam twarzą w twarz z mamą chorej na schizofrenię Agnieszki. Ta konfrontacja kosztowała mnie ogromnie dużo emocji. Pisanie książki zaś okazało się przedłużeniem tego stanu. To drugi etap procesu twórczego. Pisząc tę książkę, byłam po trosze chorą, jej mamą, tatą i chłopakiem. Ponownie analizowałam tym razem już gotowe materiały i ubierałam w nie moich bohaterów. Do głosu doszły wspomnienia dotyczące wybuchu choroby u mojej córki, opowieść mamy Agnieszki. Etap pisania był dla mnie bardzo emocjonalny i zdecydowanie trudniejszy.
„Potłuczoną filiżankę” będzie można dostać w księgarniach już 7 września 2022 roku. Czy data premiery jest przypadkowa?
Absolutnie nie! Premiera książki odbędzie się trzy dni przed Międzynarodowym Dniem Zapobiegania Samobójstwom, a więc jest to idealny moment, by podjąć dialog na ten temat. Schizofrenia, szczególnie ta nieleczona objawia się omamami, głos w naszej głowie podpowiada wiele różnych, niestety i tych dramatycznych rozwiązań. A między innymi właśnie odebranie sobie życia. Termin premiery ma za zadanie podkreślić powagę sytuacji i zachęcić do szeroko pojętej profilaktyki. Pamiętajmy, że depresja ma szansę stać się w niedługim czasie chorobą cywilizacji. W naszych rękach jest naprawdę wiele.
Jak wygląda Pani przykładowy dzień podczas pisania książki?
Och, moja codzienność, choć w mediach społecznościowych wygląda dość atrakcyjnie, jest tak samo rutynowa, jak w przypadku każdego innego człowieka. Rano rozwożę dzieci do szkół. Po powrocie robię sobie kawę i siadam do komputera. No dobrze, zanim jednak zacznę pisać, robię poranny przegląd mediów. Pracuję do południa. Potem przygotowuję obiad, zajmuję się domem i wyjeżdżam po dzieci. Do pisania wracam wieczorem. Bardzo istotne jest dla mnie, by poświęcić rodzinie czas, dlatego popołudnia spędzamy głównie razem.
Czy będzie kolejna część książki opowiadająca o dalszych losach bohaterów?
Temat „Potłuczonej filiżanki” traktuje jako zamknięty. Cala historia głównej bohaterki została już opowiedziana.
Myślę, że nasi czytelnicy, chcieliby wiedzieć, czy pracuje już Pani nad czymś nowym?
Oczywiście, że tak. Nie potrafię nie pisać. Mam to szczęście należeć do grona osób łączących wykonywaną pracę z pasją. Dlatego, nawet jeśli nie piszę nic zakontraktowanego, to zawsze pracuję nad jakimś opowiadaniem, albo zbieram materiały do kolejnej książki. Aktualnie pracuję nad historią rozgrywającą się w szeregach polskiej Policji, jednak nauczona doświadczeniem nie zdradzę tematu książki.
Wywiad przeprowadziła Natalia Lizurej